Dwa tygodnie w Bieszczadach i Górach Słonnych. Plus jeden dzień we Lwowie. Bez Internetu. Przez większość czasu bez telefonu. Bez hipermarketów i galerii handlowych. Bez reklam i reklamacji :-). Za to z ciekawymi odkryciami…  Działające (!) kopalnie ropy naftowej, rodem z XIX w., całkowicie niedoceniane i pominięte w przewodnikach! Nowe bieszczadzkie piwa z wyrazistym smakiem. Spa na świeżym powietrzu, które można mieć także w swoim ogrodzie. Pracownia Zdzisława Beksińskiego. Stare, drewniane cerkwie poukrywane w lasach i małych wioskach. Luksus w miejscu internowania. Spokojny i piękny Lwów, który stracił turystów. I zamieszanie na granicy.

Witalna Osada

Po przejechaniu 800 km dotarliśmy do Gór Słonnych. Zatrzymaliśmy się w przyjemnym, drewnianym domu. W Witalnej Osadzie Helonowo, którą prowadzi nasz znajomy z dawnych, korporacyjnych czasów. W Helonowie można znaleźć prawdziwą ciszę oraz intensywną zieleń trawy i drzew. Polecam to miejsce wszystkim, którzy chcą odpocząć od hałasu i życia w biegu. Wieczorem mogliśmy odprężać się w ogrodowym spa z ruską banią, chatą solną, jacuzzi na świeżym powietrzu i japońską beczką. Beczka jest niesamowita. To drewniana balia z gorącą wodą, w której można się porządnie rozgrzać. Po odzyskaniu dostępu do Internetu, znalazłam jej producenta. Kosztuje coś ok. 7 tys. No i trzeba mieć ogród. :-)

WitalnaOsada

Ropa na wyciągnięcie ręki

Największe odkrycia zawsze są przypadkowe. Wracaliśmy kiedyś do naszej bazy, wybrałam drogę na skróty, chyba najbardziej dziurawą w okolicy. I co? Droga prowadziła przez starą kopalnię ropy naftowej w Łodynie. Kopalnia powstała w XIX w. Stare kiwony (pompy do wydobywania ropy) nadal działają i wydobywają ropę! Naprawdę jestem pod wrażeniem. Dużo fajniej zobaczyć takie górnicze urządzenia w naturalnym otoczeniu, podczas pracy, niż w skansenie. Kopalnia w Łodynie nie jest jedyną w okolicy. Znaleźliśmy jeszcze jedną – w Ropience/Wańkowej. Niesamowita ciekawostka dla wszystkich fanów techniki. Mam nadzieję, że ktoś doceni walory tych kopalń, zanim znikną. Złoża są na wyczerpaniu.

KopalniaRopy1

KopalniaRopy2

Piwo ma smak

Przejeżdżając przez Uherce Mineralne, wstąpiliśmy do regionalnego browaru Ursa Maior, otwartego zaledwie kilka miesięcy temu. Pierwsze spotkanie z ich piwami to przede wszystkim zaskoczenie, bo mają wyrazisty smak. Zupełnie inny niż ten z masowej produkcji. Piwa Ursa trzeba degustować, smakować, po woli poznawać. Są niepasteryzowane i niefiltrowane. Podoba mi się różnorodność smaków i kameralna produkcja, a także cały koncept tego przedsięwzięcia.  Dlatego będę dalej śledzić co warzy Piwowarka Aga.

UrsaMaior

Duch Beksińskiego

Znacie twórczość Zdzisława Beksińskiego? Na pewno, bo to jeden z najciekawszych współczesnych malarzy. Niestety zginał tragicznie w 2005 r. W testamencie wszystko przekazał Muzeum Historycznemu w Sanoku. Warto się tam wybrać, bo naprawdę jest co oglądać. Beksiński uprawiał nie tylko malarstwo, ale też grafikę, rysunek, fotografię. W muzeum odtworzono też jego warszawską pracownię. Można obejrzeć sprzęty, których używał. Podejrzeć ogromną płytotekę i zajrzeć na biurko. A same obrazy Beksińskiego… są po prostu niesamowite.

ZdzisławBeksiński

ZdzisławBeksiński_Pracownia

Drewniane ślady przeszłości

Sanockie muzeum ma jeszcze jednego asa w rękawie. To bogata kolekcja starych ikon. Imponujący zbiór, który warto poznać. Zwłaszcza w połączeniu z przemierzaniem Szlaku Architektury Drewnianej. Lubię takie szlaki, bo można się włóczyć od wsi do wsi i szukać śladów dawnej architektury. Spośród kilkunastu cerkwi, do których dojechaliśmy, najbardziej podobały mi się te w Łodzinie i Uluczu. Cerkiew w Uluczu schowana jest w lesie. Trzeba wdrapać się na górkę. Jest tam tak spokojnie, że jaszczurki i inne gady, spokojnie wygrzewają się w słońcu. :-) Najciekawszą wsią w okolicy jest Mrzygłód, ze starą, drewnianą zabudową wokół rynku. Ciekawe miejsce z dużym potencjałem. Niestety jeszcze niewykorzystanym, bo wieś sprawa wrażenie opuszczonej.

Ulucz

Jaszczurka

Łodyna

Szukając drewnianych zabytków warto też pojechać do Haczowa, niedaleko Krosna. Stoi tam największy i najstarszy drewniany kościół gotycki, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.

Haczów

Paradoks Arłamowa

Po kilku deszczowych dniach i chodzeniu to tu, to tam, chcieliśmy trochę odpocząć. Nasz Gospodarz zaproponował byśmy odwiedzili niedaleki Arłamów. Trochę się ociągałam. Arłamów kojarzył mi się wyłącznie z miejscem internowania Lecha Wałęsy. Spodziewałam się tam starego, rządowego ośrodka, pachnącego jeszcze PRL-em. Pojechaliśmy. I porządnie się zdziwiłam. Dzisiaj każdy dałby się internować w tym miejscu, choćby na jeden weekend. Wielki, nowoczesny, czterogwiazdkowy Hotel Arłamów. Z wielką bazą rekreacyjną, wyciągiem narciarskim, a nawet własnym lądowiskiem. Aha, no i SPA. Popływaliśmy sobie w basenach z ciepłą wodą, wymasowaliśmy się bąbelkami. Widok z basenu zewnętrznego jest tak niesamowity, że aż żal chować głowę pod wodą. Za wejściówkę na baseny płaciliśmy 50 zł / 1 os. /2,5 h. Hotel widać, że się jeszcze rozkręca, bo otwarto go zaledwie pięć miesięcy temu.Arłamów3

Lwów ma się dobrze

Na jeden dzień wyskoczyliśmy też do Lwowa. Wiele osób się o nas martwiło, że sytuacja na Ukrainie taka niespokojna, że z małym dzieckiem. Lwów podobno stracił ostatnio sporo turystów, my jednak we Lwowie czuliśmy się bezpiecznie. To niesamowicie ciekawe miasto, z piękną architekturą i wieloma śladami wielokulturowej historii. Jeden dzień to za mało, by go dobrze posmakować. Mam niedosyt. Muszę kolejny raz wrócić, by dłużej posiedzieć na Starym Mieście i delektować się wyśmienitą kawą. I wpaść do Lwowskiej Fabryki Czekolady, której jeszcze nie zdążyłam odwiedzić. Potrzebujecie kontaktu we Lwowie? Tu znajdziecie przewodniczkę Oksanę.

Powrót do Polski trochę mnie zaskoczył, tzn. przejście przez granicę polsko-ukraińską. Czekanie w kolejkach. Jakiś dziwny chaos. Reguły, których za bardzo nie rozumiałam. Przyzwyczajona do wolnych granic, szybko zapomniałam jak to kiedyś było ;-)

Lwow

Lwów2

Lwów3

Bieszczadzkie odcienie zieleni

Esencja na koniec. Bieszczady. Bardzo zielone, soczyście zielone. Weszliśmy na Połoninę Wetlińską, 1228 m n.p.m. Przyjemna droga, nawet z dzieckiem na plecach. Na szlaku spokojnie, miło, pustawo. Spotkać można głównie ptaki, których jest tu dużo i są inne niż te, które mamy na Północy. W ogóle Bieszczady są inne niż wszystko. Mniej skomercjalizowane. Bardziej naturalne. Jest tu gdzie chodzić. Jest czym oddychać. Nocą warto patrzeć niebo, bo widać tu więcej, niż gdzie indziej w Polsce.

Bieszczady1

Łubin

Bieszczady5

Bieszczady4

Bieszczady3

Opisałam tylko cząstkę tego, co oglądaliśmy w tym regionie. Na prawdę warto tam pojechać, bo to dobre miejsce na kontakty, i z naturą, i z kulturą. W sam raz dla wszystkich, którzy chcą zwolnić i oderwać się od szumu miasta. To kto ma ochotę wybrać się w Bieszczady? :-)

Tekst nie jest sponsorowany.

Fot. Konsumentalista.pl