Na sporym regale w hipermarkecie leży wiele rodzajów parówek. Ich ceny w większości kształtują się w okolicach około 3-4 zł. W oczy rzucają mi się Parówki Wiedeńskie – bez E – bez konserwantów – bez barwników – bez glutaminianu sodu – bez fosforanów. O! Interesujące. Nie wiadomo ile kosztują, bo nie ma przy nich ceny. Domyślam się, że na pewno są droższe, ale zaryzykuję, bo skład wygląda przyzwoicie. Przy kasie okazuje się, że opakowanie 250 g kosztuje 8,16 zł. Myślę… uuu dobrze się cenią, ponad 32 zł za kilogram parówki.

W następnym tygodniu znowu jestem w tym hipermarkecie, przechodzę obok parówek, zerkam na te „Parówki Wiedeńskie – bez E…”. Uuu! Jaki przypadek! Po raz kolejny cena tych najdroższych parówek gdzieś zaginęła.

Do trzech razy sztuka. Wczoraj ponownie sprawdziłam czy cena tych parówek pojawiła się na półce. Odpowiedź można było przewidzieć: ceny nadal brak. W takie przypadki, to ja nie wierzę…

Nie kwestionuję wysokiej ceny tych parówek. Mają wyższą jakość, to mogą być droższe. Jednak cena powinna być podana, by klient sam mógł zdecydować czy kupuje je za ponad 8 zł, czy nie.

Wiadomo, że nie każdy klient pomaszeruje z parówkami do czytnika cen. Nie każdy klient zwróci uwagę na ich cenę przy kasie, w masie innych zakupów. Jeśli nawet w domu wychwyci na rachunku 8,16 zł i się zdziwi, to zapewne machnie na to ręką…. Czy właśnie na to liczy hipermarket?

parowki_bez_ceny2

Takie znikające ceny zauważyłam też w dziale ze słodyczami, na co również uczulam.

Przy okazji… jakość parówek to temat na oddzielny wpis. Temat wałkowany już sto razy, jednak gdy słyszę „zjedz wnuczku jeszcze jedną paróweczkę”, to myślę, że nadal potrzebny.

Tekst nie jest sponsorowany.

Fot. Konsumentalista.pl