Co można znaleźć w balsamie bez parabenów? Na przykład methylparaben! W sklepie internetowym producenta kosmetyków, kupiłam balsam do ciała dla małego dziecka. Byłam zadowolona z atrakcyjnej ceny. Do czasu kiedy otrzymałam paczkę i ją rozpakowałam. Zdziwiłam się. Opakowanie było trochę inne niż to, które wcześniej kupiłam w drogerii. Z ciekawości rzuciłam okiem na składniki, a tu niemiła niespodzianka – methylparaben w balsamie reklamowanym przez sklep jako ten bez parabenów.

I tu nie chodzi wcale o ten methylparaben, który bywa stosowany w kosmetykach, ale o niezgodność sklepowego opisu z rzeczywistością. Byłam zaskoczona i poczułam się oszukana. W tym miejscu pewnie większość osób machnęła by ręką i używała balsam. Jednak stwierdziłam, że coś z tym zrobię i napisałam do firmy. Zapytałam o co chodzi i dlaczego kosmetyk bez parabenów ma paraben? Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, dostałam ją w ciągu pół godziny. Okazało się, że najpewniej wysłano mi balsam z poprzedniej, nieaktualnej już serii. Dostałam zapewnienie, że wyślą mi właściwy produkt, a starego nie muszę zwracać.

Reakcja firmy była szybka i taka, jakiej oczekiwałam. Jednak jak tu pozbyć się natrętnej myśli, że oto firma znalazła sobie sposób, by przez sklep internetowy wyprzedawać nieaktualne, wycofane serie kosmetyków? Licząc na to, że większość klientów tego drobnego faktu nie zauważy, bądź go zignoruje. I w sumie nie byłoby w tym wyprzedawaniu nic takiego strasznego, gdyby tylko właściwa informacja, czarno na białym, pojawiła się w opisie produktu. Znowu potwierdziło się to, że trzeba czytać, pytać i walczyć o swoje. Tymczasem czekam na przesyłkę ze sklepu.

Tekst nie jest sponsorowany.

Fot. Konsumentalista.pl